Mimo że samoloty to najbezpieczniejszy środek transportu, to jednak katastrofy się zdarzają. O wypadkach z udziałem rowerów mówi się mało. O katastrofach lotniczych jest zawsze głośno. Nie mogę pozostać obojętny na dwa wypadki, które w zaledwie miesiąc czasu zabrały z tego świata dwie grupy ludzi, których łączyła wspólna pasja.
28 listopada doszło do katastrofy lotniczej, w której zginęła praktycznie cała brazylijska drużyna piłkarska Chapecoense. Samolot rozbił się przed lądowaniem w Medellin w Kolumbii. W Boże Narodzenie z kolei do Morza Czarnego spadł rosyjski samolot Tu-15. Na jego pokładzie znajdował się najsłynniejszy chór rosyjskiej armii – Chór Aleksandrowa. Obie te tragedię przyznam mną wstrząsnęły. Jako miłośnik sportu, kibic piłkarski, wypadek, w którym ginie cała drużyna jest przytłaczający. I mimo, że daleki jestem od sympatii względem wschodnich sąsiadów Polski to tragedia artystów z Chóru Aleksandrowa nie jest mi obojętna. Miałem przyjemność słuchać ich śpiewu w 2015 r. w Krakowie. Dzięki najwyższej jakości nagłośnieniu ich występ na długo zapadł mi w pamięć. Artyści lecieli do Syrii, by wystąpić w specjalnym bożonarodzeniowym koncercie. I choć nie słucham na co dzień, na moim sprzęcie audio, tego typu muzyki, to jak minutą ciszy uczczono śmierć piłkarzy Chapecoense, przed meczami na całym świecie, tak i ja w niedzielny poranek posłuchałem nieco klasyki w wykonaniu Akademickiego Zespołu Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej im. Aleksandra Aleksandrowa. Dziwny jest ten świat.